wtorek, 27 sierpnia 2013

A jednak przeczucia matki polki były słuszne

No cóż. Mówi się, że niektóre kobiety po prostu wiedzą, że są w ciąży.
Ja się uważam właśnie za taką kobietę.
Już kilka dni po owulacji czułam zupełnie dziwne jak na mnie objawy. Pierwszy raz w życiu jajniki czułam.
Pierwszy raz w życiu podbrzusze bolało (i to czasem naprawdę mocno!) już na tydzień przed spodziewaną miesiączką. kiedy zwykle daje o sobie znać dzień wcześniej. Po całej połowie "suchego cyklu" nagle zaczął pojawiać się śluz.


Ale nie chciałam sobie wmawiać. Mimo, że to czułam równocześnie beształam się w myślach, że na pewno wmawiam sobie wszelkie objawy.

No, ale kiedy w terminie spodziewanej miesiączki podbrzusze kompletnie przestało dawać o sobie znać, a zamiast miesiączki pojawiło się sporo śluzu... postanowiłam w końcu zrobić test.

Tak naprawdę w dniu kiedy testowałam nie nastawiałam się na nic szczególnego. Nastawiłam się na jedną kreskę i wtedy już dziwne objawy przypisałam do odstawienia tabletek anty.
Jakież było moje zdziwienie kiedy w wiejskim wychodku (akurat byliśmy na działce na wsi) ujrzałam drugą, bladą bo bladą, ale zdecydowanie tam była - kreskę!

Tak tak, na wiejskim sraczu, opatulona w dres i grubą bluzę (była 7 rano) dowiedziałam się, że będę mamą. Uroczo? Pewnie nie bardzo, bo pomimo tego co mówią w filmach taki wychodek to nic romantycznego ;)

W każdym razie nie było skakania pod sufit. Przyjęłam to raczej z rezerwą, może nawet ze strachem i obawą? Jednak dziecko to jest naprawdę poważna sprawa.
Ale z każdym mijającym dniem potrafię się z tego coraz bardziej cieszyć :) Dociera do mnie, że rośnie we mnie mały człowieczek.
Póki co jest małym alienem a już daje o sobie znać! Obecnie jestem na etapie nieustającego zmęczenia i zapadania w śpiączki. Tak jak kiedyś byłam nocnym markiem, tak teraz o 21 ledwo na oczy patrzę. A jak kiedyś zdarzało mi się zasnąć w okolicach 21 to się zaczynałam budzić ok 6-7. Teraz już nie jest tak wesoło. Teraz jak już zasnę to mogę spać i spać :) A jak obudzę się po długiej nocy? Nie widzę przeciwwskazań, żeby zapaść sobie w (długą) drzemkę w ciągu dnia.



Także jestem po pierwszej becie HCG. Wynik - 104,8 mIU/ml.
Jutro jadę robić kolejną sprawdzić czy przyrasta. Bo w zasadzie przyrost oznacza rozwijanie się płodu.
Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :)




A tak obecnie wygląda mój alien :)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Czyżby ktoś tam stukał, pukał?

Taaaaak, wiem. Naiwne są takie gadki kilka dni po owulacji i jeszcze przed terminem planowanej miesiączki.


Otóż dziś 24ty dzień cyklu. Cyklu, który w jego 18 dniu, po wizycie u ginekologa spisałam na straty - jako bezowulacyjny. Ginekolog powiedziała, że na jej oko jest już po. A ja żadnego wzrostu temperatury nie odnotowałam. Więc uznałam, że czekam już teraz tylko na miesiączkę i na nowy cykl.

Cóż, kilka dni później okazało się, że był to jednak cykl owulacyjny, a jakże! Tyle, że u mnie wzrost temperatury następował stopniowo, delikatnie. Nie było wyraźnego, nagłego skoku, wykres nie poszybował w górę do nieba.

A tak poza tym to w tym cyklu borykam się z niemal całkowitym brakiem śluzu. Naprawdę, jest go tyle co kot napłakał. Albo i jeszcze mniej.

No, ale koniec końców owulacja została wyznaczona. Czas współżycia - dookoła owulacji jak się tylko dało. Także nienaganny, idealny można by powiedzieć.
Temperatura z dnia na dzień ładnie, delikatnie pnie się w górę.

Dziś niestety pomiar został zakłócony. Przez męża mego, nierozgarniętego.
Moją godziną mierzenia jest 7 rano. Jak Wam już pisałam - przed mierzeniem wymagane są 3 godziny niezakłóconego snu. No i dupa. Mąż o 5 wstawał na jakiś wyjazd służbowy. I się gramolił jak słoń z łóżka, potknął się o moje stopy będące w błogim śnie razem z resztą mojego ciała. No i mnie obudził. Mnie i moją głowę.
Już nie spałam i nie byłam w stanie zasnąć. Także pomiar w żaden sposób nie mógł się udać.



Ale powracając do tematu. Coś puka, coś stuka, coś mnie dziabnie jakąś igiełką.
A no tak. Na początku uznałam, że ciąża w tym cyklu i tak jest niemożliwa. Brak śluzu raczej nie wspomagał plemników.

Natomiast w ostatnich dwóch - trzech dniach obserwuję nowe mi zjawisko. Ból jajników.
Kilka dni wcześniej nawet pytałam na jednym z for jak dziewczyny odczuwają te bóle. Bo ja nigdy przenigdy ich nie doświadczyłam.

A tu proszę - kuje i kuje. Raz z lewej, raz z prawej strony.
Czasem i lekki skurcz macicy poczuję.
Poza tym w tym moim "suchym cyklu" nawet śluzu zaczęło się trochę pojawiać.

A dziś totaaaaalne zmęczenie. Ale nie. Zmęczenia nie policzę, bo to wszystko wina niezdarnego i niezgrabnego męża mego.

Tak czy inaczej. Ja wiem. Ja sobie zdaję sprawę. To irracjonalne, ja bardzo chcę, dlatego czuję każdą najmniejszą zmianę.
Pewnie tak, ale czemu nie mieć przez chwilę tej głupiej nadziei? :)
Jeszcze kilka dni i zobaczymy.


Póki co, dzisiejszy wykres:



 

środa, 7 sierpnia 2013

Moje grzechotki

Moje grzechotki czyli waginalne kulki gejszy.


Przyszły wczoraj pocztą. Listonosz nic nie mówił i nie zerkał podejrzanie. A dziwne, bo pomimo, że po paczce nie można było odgadnąć zawartości to grzechotało niemiłosiernie. Czemu grzechotało? O tym trochę później :)


Z zamiarem zakupienia kulek nosiłam się już od baaardzo dawna.
Głównie na skutek tego artykułu:
http://seksualnosc-kobiet.pl/gadzety/waginalne_kulki_gejszy

Pokrótce - nie, kulki nie mają na celu zapewnić lepszych doznań seksualnych. A raczej to nie jest ich głównym celem :)
Głównym ich celem jest znaczne poprawienie mięśni Kegla. Dopiero ich wzmocnienie może zapewniac lepsze orgazmy. Jednak jest w kulkach coś znacznie lepszego i coś znacznie bardziej pożytecznego. Potencjalnie. Otóż mocne mięśnie Kegla znacznie ułatwiają poród, mogą zapobiec nacięciu lub pęknięciu, a pochwa po porodzie szybciej powraca do swoich rozmiarów. Cudo, czyż nie? :)

Oczywiście mięśnie te można z łatwością ćwiczyć samemu. I pomimo, że nie wymaga to ubierania się w dres, zaopatrzenia w butle wody i żmudnych, wyczerpujących ćwiczeń - to jednak czasem się nie chce, czasem się zapomina, trzeba o tym pamiętać i się na tym skupić.

Takie rzeczy są nie dla mnie, bo zapomnę o systematycznych ćwiczeniach już po 3 dniach, a napinanie mięśni krocza szybko mnie znudzi.


Na pomoc przychodzą kulki, które ćwiczą za mnie, kiedy chodzę :)
I tu tajemnica grzechotania - wewnątrz kulki znajduje się druga, mniejsza kulka, która podczas chodzenia wpada w wibracje i pobudza mięśnie do pracy. Poza tym mięśnie same pracują utrzymując kulkę na miejscu w pochwie.
Nie odczuwamy tego kompletnie jako ćwiczenie, nie musimy same napinać mięśni, żeby kulkę utrzymać.

Ciało automatycznie się do tego dostosowuje i mimowolnie zaciska lekko mięśnie na kulce.

Ja zamówiłam sobie komplet składający się z czterech kulek (Lelo luna mini beads). Dwóch lżejszych i dwóch cięższych.
Możemy je nosić w różnych konfiguracjach:
- jedna lekka
- jedna ciężka
- dwie lekkie na raz
- lekka i ciężka na raz
- dwie ciężkie na raz



Pozawala to systematycznie dostosowywać ćwiczenia do siły naszych mięśni. Początkowo zaczynamy od lekkiej kulki, ale z czasem przerzucimy się na te cięższe. Itd :)

Kilka zdjęć:





Temperatura, śluz i wykresy - czyli jak pomóc szczęściu

Tak jak obiecałam, tak robię.
Dziś opiszę i przybliżę kwestię wykresów na Ovufriend.
Absolutnie nie chcę robić reklamy, ale jest to coś czego używam i uważam za naprawdę dobre narzędzie. A skoro mam dobre narzędzie to nie szukam innych :)


Poza tym ma znaczącą zaletę - jest po polsku. Pewnie część przyszłych mam miałaby problem z angielskimi serwisami i określeniem konsystencji śluzu w języku angielskim :)

Załóż konto na Ovufriend.

 

Także na sam początek - po co to w ogóle?


A no, żeby wyznaczyć swoje dni płodne i owulację, żeby obserwować swój cykl i zachowania ciała. Żeby można było porównać ze sobą poszczególne cykle, wiedzieć w którym dniu mniej więcej spodziewać się owulacji (na podstawie tendencji z poprzednich cykli), jak długo trwa nasza faza lutealna, która jest bardzo istotna z punktu widzenia zagnieżdżenia się zarodka i rozwoju ciąży.
Poza tym, jeżeli (odpukać!) przez dłuższy czas miałybyście problem z zajściem w ciążę - wykresy można sobie wydrukować i zanieść je do swojego ginekologa. On wiele z nich się dowie i wyczyta :)

Po drugie - jak i czym mierzyć i obserwować?

 

Po pierwsze - temperatura.
Mierzona codziennie rano o tej samej porze. Bardzo ważne jest aby mierzyć po pełnych 3 godzinach nieprzerwanego snu. Inaczej wyniki mogą być niemiarodajne.
Mierzymy mniej więcej pomiędzy godziną 4.00 a 7.30.
Wybieramy swoją godzinę i codziennie o niej mierzymy.

Do mierzenia najlepszy będzie termometr z dwoma miejscami po przecinku.
Microlife przygotował specjalnie na tę okazję termometr. Model MT 16c2. Dostępny w wybranych aptekach, w aptekach internetowych i na allegro.
Znajdziemy w nim nawet instrukcję jak i w jakim celu mierzyć temperaturę, na co zwracać uwagę, aby wyznaczyć sobie dni płodne.

Temperaturę mierzymy w pochwie, ustach lub odbycie.







Pozostaje jeszcze kwestia śluzu i szyjki macicy.
Dla dokładniejszych wykresów i dokładniejszego wykrycia dni płodnych, owulacji, ciąży Ovufriend oferuje nam możliwość zapisania obserwacji śluzu i szyjki macicy.

Śluz jest zdecydowanie łatwiejszy do obserwacji.
Obserwacja szyjki wymaga trochę znajomości i wprawy.
Poza tym niektóre kobiety czują dyskomfort dotykając szyjkę.

Im więcej poczynimy obserwacji - tym wykres i jego interpretacja przez program będzie dokładniejsza. Musimy jednak pamiętać, że jeżeli wprowadzimy błędne dane (np poprzez nieumiejętność zbadania i rozpoznania wysokości, miękkości i otwartości szyjki) możemy otrzymać błędną interpretację wykresu.

Rodzaje zaobserwowanego śluzu oraz instrukcję jak badać i rozpoznawać szyjkę znajdziecie w bazie wiedzy Ovufriend. Jest bardzo przyjaźnie i przejrzyście napisana, więc nie widzę potrzeby się nad tym rozpisywać.



Po trzecie - interpretacja, czyli jak czytać wykres

 

Program jest bardzo intuicyjny i wiele rzeczy powie nam sam.

Natomiast dla naszej ogólnej wiedzy warto wiedzieć:
- owulacja występuje w okolicach dni kiedy zaobserwujemy śluz wodnisty i rozciągliwy (jak rozpoznać śluz?) - wówczas najlepiej jest się kochać, aby udało się plemnikom dotrzeć akurat na czas owulacji,

- owulacja na wykresie zaznaczona będzie jako skok temperatury. Do jakiej konkretnie - nie da się określić, bo u każdej kobiety będzie ona inna. Natomiast program wykryje skok, który uzna za przebytą właśnie owulację.

- seks po owulacji to już w zasadzie seks "po ptakach". Trochę za późno patrząc z perspektywy ewentualnego zapłodnienia.

- po owulacyjnym wzroście temperatury utrzymuje się ona na wyższym poziomie (to tak zwana faza lutalna, pozwalająca zagnieździć się jajeczku)

- nagły skok (czasem również spadek) w fazie lutealnej może oznaczać zagnieżdżenie.

- ogólny spadek temperatury pod koniec fazy lutealnej oznacza, że niestety nadchodzi miesiączka.

- kiedy temperatura po terminie spodziewanej miesiączki nadal pozostaje wysoka - możemy się spodziewać, że najprawdopodobniej test ciążowy wyjdzie nam pozytywny :)



Dla przykładu wykresy udostępnione przez użytkowniczki Ovufriend:

Wykres bezowulacyjny:


Wykres zakończony miesiączką:


Wykres zakończony ciążą:



I co się niestety również zdarza - zakończony poronieniem:




Pionowa kreska na wykresach oznacza owulację.
Pozioma natomiast temperaturę bazową powyżej której powinna się utrzymywać temperatura w fazie lutealnej.

Załóż konto na Ovufriend.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Po pierwsze - trzeba mieć plan!

Nadszedł ten dzień. Wreszcie. Mojemu mężowi ktoś/coś przestawił klepkę w głowie. I z zapewnień "dziecko co najmniej za 5 lat" (wygłaszane co roku. Liczba lat pozostaje niezmienna mimo ich upływu) nagle zrobiło się "chcę już mieć dziecko". Cud? Nie wiem.
To co wiem, to że wychodził na koncert. I wrócił odmieniony. Podobno mężczyzna przed nim miał telefon z dzieckiem na tapecie. No i jemu się zamarzył taki telefon z dzieckiem na tapecie. Oczywiście nie byle jakim - z jego dzieckiem.

Usiedliśmy, porozmawialiśmy. Najpierw mąż postawił warunek - chce dostać iphona. Bo ten mężczyzna przed nim miał to dziecko na iphonie. On nie może mieć swojego dziecka na samsungu. Ma być iphone i kropka. Bez iphona nie ma dziecka.

Po tej poważniejszej części rozmowy ustaliliśmy, że zaczniemy się starać na przełomie października i listopada. Ja miałam przestać brać tabletki, on miał dostać swojego iphona, ja mogłabym się jeszcze obronić przed końcem ciąży.

No i zaraz kilka dni po postanowieniu rozpoczął się nowy cykl, już bez tabletek. Pierwszy seks po zakończeniu miesiączki i mój mąż pyta czy dziś zrobimy dziecko. No nie kochanie, nie zrobimy, bo jeszcze muszę mieć owulację. Także prezerwatywę sobie odpuściliśmy.

Kolejnym razem zapowiedziałam mu, żeby już wziął gumkę. Zdezorientowany w pyta "a po co?". No a po to, żebyś tatusiem nie został. Przecież tabletek już nie biorę. Mój mąż opadł (z sił). Dosłownie. Blady na twarzy wpatruje we mnie z niedowierzaniem. Po czym uśmiech rozpromienił mu twarz, stanął z powrotem na wysokości za dania i powiedział, żebyśmy w takim razie się nie zabezpieczali i zrobili dziecko już teraz.
Seks był niesamowity i zupełnie inny. Przepełniony naszą miłością i chęcią zrobienia z niej czegoś więcej. Czegoś co będzie połączeniem tej naszej miłości.

Oczywiście ja byłam świadoma, że jestem dopiero w 7 dniu cyklu i kompletnie nic z tego nie wyniknie. Ale ta nagła odmiana mojego męża mnie rozczuliła.

Następnego dnia podchodził, skradał się i czaił, aż w końcu dopadł mnie w kuchni i złapał za brzuch. Naiwnie zapytał czy myślę, że coś tam kiełkuje. A no nie myślę tak kochanie, jeszcze do tego owulacji potrzeba.
"No to po co mieliśmy używać gumek?" pyta z nieukrywanym, wielkim, niemal dziecięcym zaskoczeniem na twarzy. No, bo ryzyko zawsze jest. Rozpromienił się "no widzisz. czyli jednak może tam coś kiełkować". Pocałował mnie i odszedł.



Takie są nasze początkowe perypetie związane z decyzją "chcemy dziecko".
Ja oczywiście podchodzę do wszystkiego bardziej pragmatycznie i mam plan. Lubię mieć kontrolę. Chcę znać swoje ciało.
Przez ostatnie lata czynienie obserwacji w zasadzie było niemożliwe, bo brałam tabletki.
W związku z tym normalne cykle nie występują.


Teraz, zaraz po decyzji o odstawieniu tabletek pognałam do apteki zakupić termometr i kwas foliowy. Żeby na wszelki wypadek przygotowywać organizm.
Termometr służy do codziennego pomiaru temperatury.
Wyniki wraz z obserwacją śluzu (a niedługo może i szyjki macicy) wprowadzam w wykres na stronie Ovufriend.
Pozwala to kontrolować swoje cykle, wyznaczyć owulację i ewentualnie dać nam pojęcie czy jesteśmy już w ciąży, czy może nieubłaganie zbliża się miesiączka. Wiele zagranicznych stron również oferuje takie prowadzenie wykresów. Ale po co szukać za granicą czy za oceanem skoro nasze Polskie narzędzie jest bardzo dobre i bardzo czytelne? :)

W następnym poście mam zamiar dokładnie opisać czym mierzyć temperaturę, jak i kiedy ją mierzyć i całą resztę związaną z ovufriend. I oczywiście jak interpretować wykresy.
Naprawdę uważam to za świetne narzędzie do obserwacji swojego ciała, które daje nam jakieś poczucie kontroli, a nie tylko "ślepego strzału" i czekania na szczęście :)